Były potrzebne, bo dużemu chłopcu marzły nogi.
Szaro-bure, z czterech nitek jakiś włóczek,spełniają swoja rolę, grzeją. To w ramach postanowienia noworocznego: robić rzeczy potrzebne.
Do zwykłego szycia nie mogę się zabrać...
Dziś u nas była burza,grzmoty i błyskawice, dziwne o tej porze roku, ale wiosną powiało.
Witam nową obserwatorkę.Cieszę się,że tu zaglądacie.
Serdecznie pozdrawiam:)
Papcie bardzo fajne.Ale ta burza w lutym to dla mnie szok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Buciki fajne :) Burza o tej porze roku to rzeczywiście rzadkość,ale kilka lat temu pamiętam burzę w styczniu i wtedy luty i marzec był dość ciepły za to na Wielkanoc spadł śnieg i to dosyć obficie :)
OdpowiedzUsuńWitaj Wando.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze ,że grzeją nogi dużego chłopca.
Pozdrawiam:))
ooooooo! Moja babcia też mi takie robiła! Ale uparła się na róż hehe ;-) Do tej pory mam kilka par podobnych kapci, a jak w nich cieplutko... ;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńKapciuchy pierwsza klasa!!!!! Uwielbiam takie włóczkowe.
OdpowiedzUsuńMają wiele zalet.
po 1 ciepłe
po 2 wygodne
po 3 można je prać w pralce
a po 4 są jedyne takie na świecie;-))))
Całuski
Och,pamiętam takie kapcie!Zawsze lubiłam je nosić..Zapraszam do mnie po wyróżnienie:).
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, najwazniejsze, ze projekt trafiony i nosiciel zadowolony.
OdpowiedzUsuń